Jan Bochenek - student/żołnierz


 

 

 

śp.  JAN BOCHENEK
STUDENT AKADEMII GÓRNICZEJ w KRAKOWIE,
PODPORUCZNIK WOJSKA POLSKIEGO


POLEGŁ W OBRONIE OJCZYZNY WE WRZEŚNIU 1939 R.

      Jan Bochenek urodził się w Sułkowicach 16 grudnia 1916 r. Miał zaledwie 7 lat, gdy zmarł jego ojciec Józef Bochenek, gospodarz i przedsiębiorca, poseł na I Sejm Ustawodawczy Rzeczpospolitej Polskiej 1919 r. Matka, Janina Bochenkowa, z zawodu nauczycielka, wychowywała czworo ich dzieci w duchu patriotyzmu reprezentowanego przez męża. W domu pełnym pamiątek i dokumentów związanych z ruchem niepodległościowym i procesem tworzenia odzyskanego Państwa nie było to trudne, szczególnie dla tak chłonnego umysłu, jakim obdarzony był Jan. Dla młodego chłopca obcowanie z pamiątkami po ojcu było spotkaniem z nim samym, co kształtowało jego umysł i charakter. Wielkim wsparciem w poszukiwaniu własnej drogi życia była mu siostra Maria. Mieli te same poglądy i pasje, takie samo umiłowanie i przywiązanie do rodzinnej ziemi, chcieli wspólnie działać dla dobra rodziny i otoczenia. Oboje uczyli się i studiowali w Krakowie. Jan po ukończeniu miejscowej szkoły podstawowej podjął naukę w VIII Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Augusta Witkowskiego w Krakowie (dziś jest to V LO). Szkołę ukończył w 1935 r. i zaraz rozpoczął studia w Akademii Górniczej w Krakowie (obecne AGH).
     Po pierwszym roku studiów, w 1936 r., zgłosił się na przeszkolenie wojskowe. Z racji kierunku studiów skierowano go Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Jako wyróżniający się student został po III roku studiów, w 1938 r., wysłany na praktykę do Budapesztu. Dzięki uzyskanym podczas praktyki środkom odbył podróż do Wenecji i Dubrownika skąd przywiózł wiele wrażeń i pomysłów. Wydawać się mogło, że świat stoi przed nim otworem. Na IV rok studiów otrzymał stypendium zagraniczne (do USA), miał już wiele propozycji zatrudnienia od dyrektorów hut ze Śląska. Niestety, zbliżał się wrzesień 1939 r.
     Na wieść o mobilizacji Wojska Polskiego, w związku z zagrożeniem ze strony Niemiec, Jan Bochenek, mimo że nie podlegał obowiązkowi wojskowemu, już 25 sierpnia zgłosił się na ochotnika do sztabu 12. Pułku Piechoty w Wadowicach. Na drogę otrzymał od Matki ryngraf Matki Boskiej Ostrobramskiej, a od siostry Marii skromne wsparcie finansowe i duchowe. Na wieść o wybuchu wojny, 1 września popołudniu, jego siostra Maria dotarła z Sułkowic do Wadowic by jeszcze raz zobaczyć się z bratem. Jednak nie zastał Go już tam.
Od pierwszych godzin wojny 12. Pułk Piechoty Ziemi Wadowickiej, wchodzący w skład 6. Dywizji Piechoty Armii „Kraków”, a wraz z nim podporucznik Jan Bochenek – artylerzysta – walczył w wojnie obronnej Polski 1939 r. Najpierw pod Pszczyną w rejonie Branicy i wsi Łąka-Goczałkowice, następnie na linii Wisły pod Jawiszowicami, Brzeszczami i Oświęcimiem oraz między Tyńcem i Skawiną. Dalej Brzesko, Wojnicz, Tarnów, przeprawa przez Dunajec i jeszcze dalej przez Tarnobrzeg, Nisko, przeprawa przez San aż do zgrupowania dywizji w Puszczy Solskiej na południe od Biłgoraja.
     Wieści z frontu docierały do rodziny Bochenków z opóźnieniem i coraz rzadziej. Wraz z wieścią o wkroczeniu wojsk sowieckich na tereny Polski, przestały docierać. Dopiero pod koniec października dotarła wiadomość o wielkich stratach, jakie poniósł 12. pp w walkach pod Biłgorajem, Banachami, Solą i podczas odwrotu w kierunku południowym w rejonie Tokary – Psary, oraz że 6. DP Armii „Kraków” skapitulowała, a wadowicki 12. pp. praktycznie przestał istnieć. W rodzinie Bochenków tliła się jeszcze nadzieja, że syn i brat wróci. Maria Bochenkówna postanowiła udać się do Wadowic by tam skąd wyruszył, dowiedzieć się czegoś więcej o Bracie. Niestety nie dowiedziała się niczego nad to, co opowiadali powracający do Sułkowic żołnierze. Jej brat ppor. Jan Bochenek najprawdopodobniej zginął wraz z kilkudziesięciu innymi żołnierzami 12. pp. podczas bombardowania przez lotnictwo niemieckie wojsk polskich pod Banachami.
     Maria postanowiła odnaleźć brata, jeśli nie żywego to przynajmniej jego mogiłę. Początkiem maja 1940 r. wyruszyła sama w długą i niebezpieczną podróż. Przebycie ok. 280 km w tamtych czasach i pod okupacją niemiecko-sowiecką nie było łatwym zadaniem. Furmankami, pieszo, promem i pociągiem dotarła do Biłgoraja. Tu szczęśliwie trafiła na uczciwego granatowego policjanta, który przeżył wydarzenia z września 1939 r. To on pożyczył Marii rower, wskazał jak dojechać do wsi Banachy i do kogo zwrócić się po informacje.
    W niewielkiej wsi Banachy otoczonej lasami, w której było wtedy zaledwie kilkanaście gospodarstw usytuowanych wzdłuż piaszczystej drogi, pojawienie się samotnej kobiety na rowerze wzbudziło sensację, ale też zaniepokojenie. Gdy jednak Starszy Wsi, do którego za radą policjanta zwróciła się Maria, przekonał innych, że szuka ona brata, a nie „pamiątek”, stali się rozmowni. Zaczęli wspominać jak to wyczerpani walkami i długimi marszami żołnierze stanęli, na widocznej ze wsi polanie pod lasem, na wypoczynek, jak niespodziewanie nadleciały samoloty niemieckie i po chwili nikt z oddziału nie pozostał żywy. Opowiadali jak ich pogrzebali na tej polanie, bezpośrednio w ziemi, a „księdza” zaraz z brzegu dołu. Na pytanie skąd wiadomo że był to ksiądz odpowiedzieli „… miał białą cienką koszule i ryngraf Matki Boskiej Ostrobramskiej oraz list adresowany do księdza. Ryngraf był pęknięty na pół więc z nim go pochowaliśmy”. Maria zapytała o list czując, że może to być jej brat, któremu Matka przed wyruszeniem na wojnę dała taki ryngraf. Przypuszczenia potwierdziły się. List adresowany był do ks. Włodygi, ojca chrzestnego Jana Bochenka. Ponadto w chacie, do której weszli po list, wśród „pamiątek” dostrzegła Maria zegarek brata, ale nawet o niego nie zapytała. Dla niej ważniejsze były dokumenty potwierdzające, że Jan Bochenek zginął 14 września 1939 r. pod Banachami koło Biłgoraja i informacja gdzie jest pochowany.
     Z tą wiedzą, listem i dokumentami brata wróciła do Sułkowic. Przez lata okupacji nie było możliwości by godnie pochować brata, lecz ta myśl nie odstępowała jej ani na moment. Wraz z mężem Wiesławem Korpalem (pobrali się w marcu 1943 r.) który dobrze znał sprzed wojny brata Marii, planowali uczynić to zaraz po wyzwoleniu. Tragiczny finał wojny w majątku Bochenków zweryfikował nieco te plany. W styczniu 1945 roku, gdy Kraków był już wolny, doborowy batalion SS na podwórzu między młynem, dworkiem a wozownią, wykorzystując obniżenie terenu spowodowane przez spiętrzenie wody zasilającej młyn, urządził sobie linię obrony przed Armia Radziecką nadciągającą od południa Sułkowic. Rodzina znalazła się pod ciągłym krzyżowym ostrzałem sowieckim o niemieckim. Drewniane bale ścian dworku nie były pewną osłoną przed świstającymi kulami. Schronili się więc do piwnicy pod domem, gdzie cały czas dochodziły odgłosy strzelaniny, tłuczonego szkła i ryku bydła. Z nastaniem nocy zaczął do piwnicy przesączać się dym. To Niemcy dla oświetlenia sobie pola walki podpalili nad ich głowami dworek i przyległe budynki gospodarcze. Stało się jasne, że nie przetrwają w tej piwnicy. Musieli opuścić to „schronienie”. Cudem przedostali się do betonowej piwnicy pod wozownią, gdzie udało się im przetrwać pożogę. Gdy walka ustała i krewni zaczęli dobijać się dopytując czy żyją, śnieg zasypywał pogorzelisko. Spłonęło wszystko. Dom, dobytek, dokumenty, nawet zwierzęta domowe. W tej sytuacji najważniejszym stała się troska o zabezpieczenie rodziny. Mimo to wiosną 1946 r. Wiesław Korpal – lekarz, podjął starania i z końcem maja uzyskał zgodę na otwarcie mogiły poległych żołnierzy w Banachach. Maria i Wiesław Korpalowie zwrócili się do Czerwonego Krzyża z zapytaniem czy ktoś nie poszukuje krewnych, którzy jak Jan Bochenek mogli brać udział w działaniach wojennych 1939 r. w okolicach Banach. W Dzienniku Polskim z lipca 1946 r. zamieścili informację o planowanej ekshumacji. Zgłosiło się kilka zainteresowanych osób, w tym żona podporucznika Bigay-Mianowskiego. W sierpniu udali się razem do Banach. W miejscu wskazanym przez Marię, w mogile ujawniono 29 szkieletów, a wśród nich, jako pierwszy odnaleźli szkielet, który na podstawie dokumentacji uzębienia zidentyfikowano, bez wątpienia, jako doczesne szczątki Jan Bochenka. Podobnie udało się jeszcze zidentyfikować 3 osoby.
     Maria Korpal zdecydowała pozostawić brata, ppor. Jana Bochenka, wśród towarzyszy broni na małym cmentarzu wojennym w Banachach. Z mogiły Brata zabrała jedynie garść ziemi, którą rozsypała na grobie rodzinnym w Sułkowicach.
     W Banachach w gminie Harasiuki, nieco poza miejscowością, w lesie przy drodze od Banach do Huty Krzeszowskiej, usytuowany jest (dziś już zabytkowy) Cmentarz wojenny z II wojny światowej w Banachach 29 żołnierzy poległych w obronie Ojczyzny we wrześniu 1939 r. Można śmiało powiedzieć, że cmentarz ten powstał dzięki niezwykłej odwadze i siostrzanej miłości.
Cmentarz ma kształt prostokąta i składa się z trzech rzędów mogił opatrzonych napisami: Nieznany żołnierz, poległ, na polu chwały. W centrum na kamiennym pomniku, wyryto napis:

 

Ojczyzno moja, gdy cię mogę wspierać,
Nie żal mi cierpieć, nie żal i umierać.


Inż. Walery Bigay-Mianowski
ppor. 12 PP ur. 1908 r.
ppor. Jan Bochenek
Augustyn Cholewa
Józef Ligęza
i 25 nieznanych
polegli śmiercią żołnierską
14 IX 1939 r.

 

Ku czci bohaterów pomnik ten ufundowała żona
Walerego Bigay-Mianowskiego

 

 

Jan Bochenek - student/żołnież - starania o ekshumację
Matka - Janina Bochenkowa na grobie syna +1957 r.
Maria z Bochenków Korpalowa na grobie brata - 1988 / Siostrzenica na grobie wujka - 2021